Zolyty na trzi fronty - 01.10.2023 Bełk.
może kole ło dziewiontyj
ino w doma wyrychtuja
fisz-galerty bo je piontyk
a i kawa sie szluknemy
przeca dzisioj mocie wolne.
Jak zolyty to zolyty,
u Aldony ło dziesiontyj.
Musza wartko sie rychtować
by sie Trudka nie wnerwiła.
Ło dziewiontyj byda u niej,
potym chyca ta Sabina
co we gowie mo fantazja
paćki robi na łobrazach.
Ze artystką sie umówia
wypijemy potym brudzia.
Ło dwunostej do apteki
co by kupić takie leki
żeby stowoł mi na rozkaz
kiedy bydzie już w podwionzkach.
Plany mom jak Napolyon!!!
Podbić serca na Nikiszu!
Potym szpondzić byda w Giszu.
Tam je dziołszek chyba z tałzyn?
Kożdo gryfno jak lilija,
biera gyszynk i podbijom.
Poszoł sobie na kufelek,
niby tylko dlo łodwagi
wylozł wieczór we sobota
ledwie żiwy, cołkiem nagi!
Przegroł wszystko w cymbergaja.
Tyn nosz amant fest puklaty.
Teroz robi na fedrunku
no i spłaco srogie raty.
Złego fara nie naprowi!
a dobrego szynk nie psuje!
A nauka z tego taka :
źodyn sztajger na trzy fronty
bez namysłu nie fedruje.
Tańcząca brzoza 01.09.2022 r.
spowita ,tysiącem srebrnych cekinów
samotnego wędrowca wita.
Wirują wdzięcznie konary , gałązki
tańczą walczyka, pomyśleć to jakieś czary
choć nie ma żadnego muzyka .
Symfonia na wietrze grana
unosi się szumu szelestem
natura swój koncert daje
na tercet i orkiestrę.
Na białych nóżkach podparte
opodal dwa zagajniki wtórują
chwytając trzy-czwarte
takty wieczornej epiki.
Z legend, baśni i mitów
ballada owa wynika.
Brzoza ją usłyszała
i tańczy na wietrze walczyka.
Kwadratura koła 14.05.2020 Bełk.
Zamkniętego w sześcianie odosobnienia i wyalienowania lecz nie medytacyjnego.
Komórki drżące falują, uderzając o siebie w okularze mikroskopu elektronowego.
Na pierwszy rzut oka wszystko współgra
jak w domku z kart papierowej równowagi.
I stało się wyłoniło się z chaosu coś nowego.
Zalążek wszechświata pełnego miłości dobra i błogostanu.
Poranek Bełk 11.05.2016
W promykach poranka soczysta zieleń zapiera dech samotnego wędrowca.
W dolinie Bierawki nurt rozlewa swe czyste wody strugami.
Jak z obrazu Moneta kładą się kolory radośnie.
Jak cudowne doznania przychodzą znienacka zaskakując swą delikatnością,
przestrzeń chwil dnia, który budzi się o poranku.
,,Łzy Chrystusa w kroplach deszczu motto obrazu ”
Zastygłe krople deszczu łzy niebios.
Krzyczą niemo, bez słów.
Myśli negatywne zrodziły wojnę,
raniąc oczy i dusze nadwrażliwe.
Świadomość zbiorowa motłochu tworzy chmurę,
ciemną dziurę antymaterii.
Żywi się ona nami bezustannie.
Nasze złe myśli tylko zasilają jej strukturę…..
Smutek pogłębia się.
Jak można niszczyć dobro i piękno?
Oczyść umysł z brudu mass mediów i polityki odciskającej w nas piętno.
Jesteś tym co jesz!
,,Bieda szyb uciech” Bełk 08.03.2017r.
Kolejka rośnie w oczach
Kto następny spokojnie !
Panowie obsłużę wszystkich
Jeszcze trochę a problemy
finansowe przestaną istnieć.
To co, że jestem sztuczna,
moje rzęsy odklejają wieczorem łzami
a tipsy łamią zgryzotą wszechobecnego sylikonu.
Wytatuowany diabeł na plecach ma uciechę
widząc swych przyszłych klientów w szale, popędzie amoku.
Jestem Lady XXI.
Wszystko jest na sprzedaż
Wszystko można kupić.
A miłość jest towarem wszak deficytowym.
Stos banknotów rośnie.
Jeszcze parę chwil handlu i zamykam interes bieda szybu uciech!
Potem szybki reset pamięci.
Narodzę się od nowa .
Tylko może w innym wcieleniu?
U podnóża góry Ramża” Bełk. 12.05.2016
przykryty zielonym płaszczem lasu.
Sprawia wrażenie prasłowiańskiej warowni
pełnej menhirów i kamiennych kręgów
Gdzie wróżbiarki przewidują przyszłość
w leśnych ostępach owianych tajemniczością
czerpią swe moce z podziemnego jeziora
pełnego jaskiń krasowych i kominów,
którymi można przejść na druga stronę
do krainy naszych przodków
Drzemiących w leśnych kniejach
Jak zaklęci rycerze, jak Giewont śniący o ukochanej….
Modelką być” Bełk 09.03.2017
Prężę się i wiję w stu pozach.
Doskonale umiem udawać i kłamać w żywe oczy.
Uśmieszki półgębkiem karminowych ust
robią wrażenie nawet na najtwardszych.
Długie nogi i ani grama tłuszczu – GYM.
Jestem fit, cud natury.
Jestem po to aby pachnieć.
To moja praca na akord.
Rozsiewam woń Chanel No 5.
Noga na nogę, kokieteryjne muskanie włosów, albo zabawa loczkiem.
Z uniesioną lekko dłonią
to zawsze działa, pomadka gotowa do wysunięcia.
Lekko rozchylone usta oblizywane koniuszkiem języka
zwilżają suchość i nabłyszczając
wydatność botoksu.
Jeszcze tylko tipsy, sztuczne rzęsy trochę sylikonu tu i ówdzie.
Wieczna młodość po trzydziestce?
Mój chirurg plastyczny czyni cuda geniusz!
jeszcze tylko podwójna lewatywa, torsje i swobodnie mogę wyruszyć na wybieg.
Poziom-Ka namiętną mgłą nasiąka (03.07.2012)
Poziomkowe kamienie wodną mgłę Roztaczają.
W zielonych fotelach uśmiechu rzecznymi meandrami stąpając.
Strumieniami ,,Zimnej wody" zmysłowo trzymając się za ręce, kochamy się pamiętnikami Serc i dusz obmywanych łzą westchnień.
Poszukujących miłości niedorzecznych straceńców brodzących alejami kryształowych kaskad strumienia.
Pragnących doznań zachęcających powabem cudów goszczących namiętnie wysyłanych. Ulotnymi szeptami Twych ust zaklętych w tęczowo-białych strefach.
Proszę wyzwól mnie z obłędnego tańca syren, cudownie obezwładniającego.
Rytm życia żeglarza tęsknoty oddającego serce swoje namiętnie kochance w głębinach.
Pyszałek (01.1991)
Jestem gniewny , groźny pyszałek.
Dążę do władzy ciągle i stale.
Kompromis- nie dla mnie bracie mój miły.
Gdy wejdziesz mi w drogę użyję siły.
Zęby polecą , gęba Ci spuchnie.
Nie wdawaj się ze mną mój bracie w kłótnie.
Nawet gdy wygrasz dopnę ja swego.
Bracie mój miły , kumplu , kolego.
Użyj fortelu , siłą nie wygrasz.
Jestem ” wrażliwy” to bracie przyznasz.
Gdy leżysz nie kopnę , gdy wstaniesz dowalę.
To robić umiem przyznasz – wspaniale.
Jeśli mnie kochasz powiedz mi proszę.
Dlaczego Ty robisz to co nie znoszę?
Drażnisz mnie słowem , czynem , pogardą?
Zmuszasz do tego bym bronił się gardą.
Tupiesz nogami , nie przyznasz racji nie pocałujesz , nie zrobisz kolacji.
Ty ciągle krzyczysz – łobuz , bandyta osiłek , debil i troglodyta.
A ja mam serce jak żywa pochodnia, przeżywam rozterki każdego dnia.
Przytul mnie proszę ukój mą duszę.
Nie zrobisz tego to się uduszę.
Uduszę w szaleństwie , goryczy i żalu.
Zginę ja marnie mój słodki Dedalu.
Ty rąbiesz drogę przyszłości z mozołem.
Ja kuję bruzdy sobie na czole.
Bruzdy i rany zadane przed laty są jak zastygłe suszone kwiaty.
Gdy je podlewasz ciągłą goryczą.
Chwil , które przeszły i nigdy nie wrócą.
Przyjmij mnie proszę na swoje łono.
Chcę być dla Ciebie chlebem i solą.
Nawet gdy jestem wcielony złośnik.
Wiedz , że Cię kocham Twój słodki chochlik.
Żebrak miłości (12.04.2013)
W poszukiwaniu marzeń błądzę.
Pełen samotności, wypalonej pustki.
Dotykiem bliskości przelotnych chwil
Wypełniam dziury łatanego płaszcza
To żebrak miłości prosi o jałmużnę
Łzami tęsknoty za najbliższymi
Którzy odeszli w bezmiar otchłani
Marcowego poranka u progu wiosny
I tych, którzy gdzieś są
Wysyłając niewidzialne S.O.S upadłym
Aniołom liczącym na łaskę
Życiodajnego źródła Matki Ziem
W drodze do raju (31.07.2010)
Spalona, nie opalona, jak na francuskiej Riwierze!
Ręce i twarz, w bólu wołają: „o Boże”!
dlaczego?
W wybuchu gorącego powietrza zostałam odarta z cielesnej powłoki – bez makijażu
Krzyk – lecz nie rozkoszy, budzi co rano świadomość, że oto dzień następny nadszedł.
Z krwawiącymi ranami, na łóżkach widnieją
ślady ludzkiego cierpienia w grymasach pościeli
Zapach rozkładającego się białka – oczu,
które to widzą, nie potrafią już płakać
Czekają – kiedy to wszystko się skończy, biją dzwony rozpaczy podszyte nadzieją że ten koszmar był tylko snem wariata.
Tak, bo już za chwilę wjadę na rydwanie szczęścia wprost do bram raju raju, który istnieje, lecz nie został jeszcze odkryty.
Sosna (21.03.2013)
Wysmukła strzelistością sterczących sztywnych igieł
Jakże zielonych przesiąkniętych intensywnością chlorofilu
Ona pozwala, żyć i oddychać słodyczą
Inspiruje, daje schronienie w gwałtowności burz
Jestem dzięki niej, a ona potrzebuje mnie
Daję jej oddech całej nocy gwieździstej
Ona dniem odwzajemnia, pobudzona światłem słońca
Jesteśmy razem nierozerwalni, spleceni fotosyntezą miłości.
W kolejce po śmierć (05.02.2007)
Stoimy w kolejce – kto następny?
Nikt nie wie dlaczego taka kolej rzeczy?
To nie żart widziałem kilka śmierci jedną w bólu okrutnym i skowycie, drugą łagodną senną pełną godności,szybką jak błyskawica.
Tragiczną targaną konwulsjami.
Ta pierwsza była młoda – zbyt młoda dała cierpienie nie tylko jej samej lecz całej rodzinie jego.
Ta druga była stara, jak wiek sprawiła, że człowiek zasnął, jak pięknie bo trzymany za rękę przez kochaną osobę.
Zabiorę piekło do nieba i tam ugaszę je w sobie.
Skowyt XXI wieku (12.04.2013)
Karmiony jadem nienawiści zatruwasz swoją duszę i ciało.
Pojony krwią i łzami bólu.
Zadręczasz siebie i innych.
Zrzuć jarzmo zniewolenia bełkotu medialnej brei.
Oni chcą twego otępienia , zagłady śmierci ideałów.
Precz z rządami tyranów!
Wypalić zło do reszty!
Precz z rządami idiotów!
Niech miłość rządzi światem!!!!
Nie odgłos ,,Świętej wojny” Skowytem bomb pisana!
Drwal (21.06.2005)
Rozpuść swe włosy jak szal i otul mnie ich powabem.
Bym w życiu nie był jak drwal nieczułym, bezdusznym drabem.
Codziennie miliony drzew padają pod stalową krawędzią topora.
To cywilizacja gniewu i łez tworzy nowego krwawego potwora.
Uratuj, pomóż aniele mój by dobro i czułość rozkwitła!
Bym, jak bezwzględny zbój nie trafił prosto do piekła.
Dla mojej rajskiej muzy (2007)
Pragnę Cię pieścić, dotykać czule.
Rozpalić Twe zmysły anielską gry muzą.
Całować gdy patrzysz- miejsca tajemne.
Oddychać Twym tchnieniem a nie obłudą.
Widzę Cię taką jak Bóg Cię stworzył.
Myślę o Tobie gdzie jesteś co robisz?
Czy przyjdzie pora bym znowu ożył?
Byś była rajskim mych oczu westchnieniem
Czy zasługuję na to cierpienie?
Myśli udręka roznieca żar , ogień,
który mnie pali bez reszty – strasznie.
Ulituj się proszę i ugaś ten płomień!
Nim uschnę z tęsknoty miłosnej na zawsze.
Dopiero teraz nabrałam odwagi (17.05.2013)
Idąc przez życie strachem podszyta.
Stawiam niepewnie mój każdy krok.
Jestem ostrożna i bardzo skryta.
Boje się Ciebie, zapada zmrok.
W ciemności widzę szare obrazy.
Na ścianach cienie kładą się mdłe.
Ludzie zastygli – skostniałe głazy.
Tęsknota za Tobą odstrasza, co złe.
Teraz dopiero nabrałam odwagi!
Gdy słońce świeci, tak…bardzo chcę!
Tęsknię za chwilą, gdy znowu powiem,
Jak strasznie pragnę i kocham Cię
Moja kamienica - opowiadanie (30.06.2011)
Pozostałości natury – bukszpan, tuja i lawenda.
W tle ni to weneckie, ni śląskie mury.
A w wyobrażeniach twierdza, obserwowana z jednego pułapu.
Obserwowana rzez dziesiątki oczu trzeciego piętra.
Żyję w twierdzy osaczonej, dającej ukojenie.
Nie widać horyzontu, lecz poczucie bezpieczeństwa istnieje.
Wieżyce ustępów niewyniosłe z kominem sprawiają wrażenie niebosiężnych.
Odpadający tynk w deszczowych strugach daje poczucie włoskiego klimatu.
Zamkniętego w czasie i przestrzeni uczuć stuletniego gmachu,w którym przodkowie spędzali resztkę swego życia.
Teraz my przejęliśmy tradycję bycia w tym dziwnym domu bez okien, gdzie wspomnienia odgrywają znaczącą rolę.
Przychodząca pożoga rzuciła
nas do oficyny świetlanych chwil,
gdy rodzina była zespolona i trwała w pełni słonecznych dni.
Tragiczna przemoc uczyniła zapisy w tych murach.
Oni byli i są nadal tu gdzie my tworzymy przyszłość, lecz tego nikt nie rozumie.
Egoistycznie nastawionych do życia.
W zamglonych odczuciach zniszczonych komputerowym bełkotem współczesnych plastikowych ludzi, oddalających się od treści zawartych w przesłaniu przodków XX wieku proszę powróćcie!!!
Plecy Krzysia (02.08.2010)
Podmuch z labiryntu, jak z gardzieli smoka!
Buchającego ogniem w mrocznej ciemności.
Wyrzucił go z tajemną pomocą niewidzialnej ręki
Anioła stróża,
który wskazał drogę ucieczki.
Nagie obolałe ciało leżące wśród dymiących skrawków gałganów zrywanych naprędce z siebie.
Otwartymi drzwiami stalowej futryny walącego się muru
wydobyły resztki cuchnącego dymu,
chcącego odebrać życie.
Warkot stalowej ważki i jej moc uniosły
go, ponad górami lecąc w nieznane
ku przyszłości, lot trwający wieczność był przesiąknięty bólem istnienia i pełen pytań.
Jak to wszystko możliwe i dlaczego?
Krwisto czerwony zachód słońca, pogłębiony
fioletem wybroczyn, z poświatą lekkiego różu
jak
pręgi odbiły się namacalnie na plecach
współczesnego Chrystusa umęczonego i napiętnowanego.
Nieszczęściem, jakie go spotkało w wędrówce
po padole łez, na planecie żywiołów
gdzie ogień i
woda, ziemia i powietrze przenikają się, jak para kochanków rozdająca uczucie.